Każdego poranka
Niemal każdy poranek przed wyjściem z domu i udaniem się do firmy, w której pracuję jako technolog odbywa się tak samo. Razem z żoną wstajemy o tej samej godzinie i z trudem zwlekamy się z łóżka. Żona mogłaby wstawać dziesięć minut później niż ja, jednak i tak zawsze wychodzi spod kołdry z pierwszym dźwiękiem mojego budzika. Tłumaczy, że kolejne dziesięć minut snu i tak jej nic nie dadzą, a przynajmniej zdąży na spokojnie się przygotować do pracy.
Nie wyobrażam sobie co by było, gdyby żona naprawdę wstawała te dziesięć minut później. Ona nawet mając dwie godziny czasu nie jest w stanie przygotować się do pracy na godzinę, o której powinna wychodzić. Dziwię się co jej zajmuje tyle czasu. Robienie kanapek sobie i mi do pracy nie jest zajęciem bardzo czasochłonnym, a ile można przesiadywać w łazience? Nie wiem dokładnie co żona robi przez cały ranek, bo codziennie rano wychodzę z naszym dwuletnim buldogiem na piętnastominutowy szybki spacer, po którym wracam i biorę prysznic. Na szczęście mamy dwie łazienki w domu, dzięki czemu nie wchodzimy sobie z żoną w drogę i nie denerwujemy się brakiem dostępu do bieżącej wody, umywalki i sedesu.
Ja wychodzę z domu tuż przed godziną 8.30, a w pracy jestem przed 9.00. Nie wiem o której wychodzi moja żona, bo rzadko kiedy udaje jej się wyszykować na tę samą godzinę, co ja, technolog Koszalin. Jeśli już udaje jej się dotrzeć od pracy na czas, to na pewno na styk.